godzina siedemnasta dziewięć. aktualizacja trwa. jeden włos mniej, jeden kilogram więcej.
życie jednostajne jest momentami, chwilami długimi. zwyczajnie monotonne, przez co fajne może zdawać się tym co do przygód nadmiernych, książkowych, indiana jonesowych nie przywykli i przywyknąć nie mają zamiaru.
wrzód na wrzodzie, gówno na brodzie. życie płynie dalej jak moczu struga, deszczu struga, struga strugi. więcej potrzebuję może środków anty. antydepresyjnych, antykoncepcyjnych, antyanty. a chwila szybciej z prądem popłynie. rzeką pełną ryb wyimaginowanych, wirtualnych, znikających jak piksele w atrapie mózgu, udanej dość zresztą. skala jeden do jednego, dobranoc kolego.
w samotności wypalam szczęścia ostatki, a nadchodzi koniec lekki i gładki. kreowania kreacji rekreacji zakończenie srogie, tanie, niedrogie. z przeceny, z racji wątpliwej higieny.
jakoś tak pesymistycznie się zrobiło, egzystencjalnie nadto. a ponadto ciemno na dworze i nic nie pomoże, o Boże. skończyć się nie może wiersz biały. bez kropek, przecinków, myślników i ukośników. fizyczna niemoc nastała. metafizyczna moc fikcyjna odleciała. artyzm dyskusyjny i wątpliwy osiadł na dachu samochodu sąsiada z naprzeciwka. nie byle jakiego przynajmniej. nie jakiś tam polonez. mercedes prawdziwy. nowy, choć lat ma już ze dwanaście, na maksa piętnaście. a pięt naście w bagażniku. martwych i suchych jest ich bez liku, mały chochliku. prawdziwy arkan. pojęta niepojętość i samotność w pigułce zamknięta za złotych pięć, a gratis ulotka i dwa po czekoladowe złotka.
połknij i popij.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz