niedziela, 27 czerwca 2010

hipopotam, tam hipokryzja.

rzygam zwyczajnie, po prostu i znowu.
z pokoju obok słyszę śmierć idiotom. agresja wieczorem nie zdrowa jest. przykro
mi się zrobiło odrobinę na tę wieść. ktoś wybił komuś ząb ponadto i skandal obyczajowy za oceanem niemały. smutne jest wszystko i ciągnie się jak guma do żucia wyżuta. sponiewierani, pognieceni, z workami foliowymi na głowach. wizja przyszłości dla dziewięćdziesięciu procent ludzkości. nic się na to poradzić nie da, da, da. każdy kurwa sra. ładne wersy są przeżytkiem, modnym banałem, romantyczną dewiacją. utraciły bezpowrotnie sens w zeszłym stuleciu, tak jak i wszystko inne. zerwałam więc ten niepotrzebny naskórek przyzwyczajeń. została mi już tylko martwa dziura goryczy.
do wypalenia na jeden raz.
aa już mnie zabija ten postintelektualizm pleniący się w społeczeństwie rzeczpospolitej zupełnie tak jak hiv w afryce. zagłada prawdy kontra powolne obumieranie ciała. nie umiem zdecydować co gorsze, co bardziej przeraża.

czwartek, 17 czerwca 2010

lost girls.

wiesz jak to jest urodzić się w czarnej dziurze wszechświata? jak serce łamie się na sto miliardów kawałków po raz kolejny? gdy jedyne co cię czeka to pusty pokój i szklanka zbutwiałej wody? kiedy wiesz, że początek jest zarazem końcem i dalej nic już nie ma? gdy rozsądek umiera wciągu pięciu sekund mniej więcej jak jedno dziecko z głodu w afryce? gdy stąpasz po fikcyjnym gruncie, który zapada się wprost proporcjonalnie do każdego kroku? kiedy nic nie jest tak jak być powinno? kiedy stoisz na skrzyżowaniu z rozsznurowanymi butami, ściskając brelok od kluczy i wiesz, że nadziei już nie ma i nie wróci, poszła się definitywnie pieprzyć? gdy jedyne o czym marzysz to schować się w niezidentyfikowanym miejscu, gdzieś na krańcu żałosnej rzeczywistości? kiedy wiesz, że zdjęcia są wyblakłe, rozmazane i źle skadrowane? gdy nie chcesz widzieć żadnej twarzy, bo jedyne co jesteś w stanie ujrzeć to piksele, nie układające się w żadną całość? kiedy straciłeś wszystko, nawet okruchy wyobraźni i ostatnie 2 złote trzymane na czarną godzinę w prawej kieszeni? gdy żaden kęs nie jest w stanie przejść ci przez gardło? kiedy kłamstwo stało się prawdą, a łzy przyszłością? gdy wprowadzono prohibicję na życie?
bo to jest koniec i o tym wiesz. teraz, na zawsze i na wieki wieków amen.
bo ja już nic nie lubię.