wiesz jak to jest urodzić się w czarnej dziurze wszechświata? jak serce łamie się na sto miliardów kawałków po raz kolejny? gdy jedyne co cię czeka to pusty pokój i szklanka zbutwiałej wody? kiedy wiesz, że początek jest zarazem końcem i dalej nic już nie ma? gdy rozsądek umiera wciągu pięciu sekund mniej więcej jak jedno dziecko z głodu w afryce? gdy stąpasz po fikcyjnym gruncie, który zapada się wprost proporcjonalnie do każdego kroku? kiedy nic nie jest tak jak być powinno? kiedy stoisz na skrzyżowaniu z rozsznurowanymi butami, ściskając brelok od kluczy i wiesz, że nadziei już nie ma i nie wróci, poszła się definitywnie pieprzyć? gdy jedyne o czym marzysz to schować się w niezidentyfikowanym miejscu, gdzieś na krańcu żałosnej rzeczywistości? kiedy wiesz, że zdjęcia są wyblakłe, rozmazane i źle skadrowane? gdy nie chcesz widzieć żadnej twarzy, bo jedyne co jesteś w stanie ujrzeć to piksele, nie układające się w żadną całość? kiedy straciłeś wszystko, nawet okruchy wyobraźni i ostatnie 2 złote trzymane na czarną godzinę w prawej kieszeni? gdy żaden kęs nie jest w stanie przejść ci przez gardło? kiedy kłamstwo stało się prawdą, a łzy przyszłością? gdy wprowadzono prohibicję na życie?
bo to jest koniec i o tym wiesz. teraz, na zawsze i na wieki wieków amen.
bo ja już nic nie lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz