sobota, 18 kwietnia 2009

rebuild.

wchodzę na polanę w rytmie jakże melancholijnej i rock'n'rollowej ciszy. rozpościera się iście rajsko-tajski widok. błoga wiosenna podłoga delikatnie łaskocze moje stopy. tutututu. kocyk w kratę, koszyk z wikliny, kolorowa parasolka w drinku. tanio i radośnie. tak być powinno. wkoło renifery tańczą mambo. niebo mieni się sześcioma rodzajami błękitu. kwiaty kwitną na buraczkowo. ał. kicham, prycham. alergia. wstrętne pyłki. to pa. składam koc i wynoszę się w mroczne zakamarki lasu moich wspomnień.

weronika umiera. weronika zmartwychwstaje.
wraca.
martwy taksówkarz wiezie weronikę już drugą godzinę krętymi ulicami zniszczonego miasta.
weronika nie poznaje swojego bloku, podwórka, starej szkoły. wszystko utonęło w bezlitosnym ogniu ludzkiej nienawiści. blask w jej oczach zniknął tak jak sklepik na rogu. już na zawsze. teraz pożąda zemsty, krwi. woła o pomstę do nieba. w jej głowie krąży tylko myśl o okrutnym zadość uczynnieniu. ale na kim ma zawisnąć potworne widmo wendety skoro ludzkość już nie ma. wyginęła zupełnie jak dinozaury przed milionami lat. została tylko ona. jedna, jedyna, sama. plus taksówkarz w stanie zaawansowanego rozkładu. i co teraz ma począć? na co jej nowe życie skoro ma je spędzić osamotniona w gruzach dawnego świata, który przecież tak kochała. weronika nie wierzy, że jeszcze kiedykolwiek się uśmiechnie i przystosuje do rzeczywistości, w której przyszło jej żyć. weronika postanawia umrzeć. na dobre, raz na zawsze. ale czy to jest właściwe wyjście? na pewno najprostsze, ale przecież ona nigdy nie szła na łatwiznę. weronika zastanawia się po raz kolejny. tym razem postanawia znaleźć w sobie dość siły i odwagi, aby zmierzyć się z tym co ją czeka. zamierza wskrzesić świat. odbudować go krok po kroku. chce raz na zawsze wyzbyć się bólu i przypomnieć sobie co to jest szczęście.

Brak komentarzy: