poniedziałek, 16 sierpnia 2010
go with the flow.
tęsknota za miłością, która była, jest właśnie teraz albo kiedyś będzie. wilgotne usta całujące nie tę osobę, co powinny. pogubieni rycerze na bujanych koniach, szukający wieży zamieszkałej przez księżniczkę w białej bieliźnie i wyliniałych skrzydłach. później tylko paraliżujące kołysanki o narządach rozrodczych. destrukcja przyjemności. kokainowe ścieżki do obcych łóżek. potłuczone butelki absyntu, czyli AA - animowanie alkoholicy, już niedługo w 3d. dziesiątki nieznaczących nakłuć na przedramionach. kilkoro dzieci spuszczonych w kiblu. parę niespełnionych marzeń i butów do wyrzucenia. dziesiątki niezapamiętanych godzin. i w końcu jedna sekunda zmieniająca całe życie. jedna klatka w trzygodzinnym filmie i druga szansa. wtedy już musi wszystko pójść gładko, pięknie i z uśmiechem. zwykły fart albo łut szczęścia. niezasłużone szczęśliwe zakończenie. ale to tylko romantyczna projekcja z przeciętnego filmu wydanego tylko na dvd.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz