poniedziałek, 2 sierpnia 2010

pretty girls make graves.

stoją przy śmietniku piżamowi chłopcy. w butach unurzanych w błocie, oblani rumieńcem, patrzą na świat bez perspektyw. zaraz wrócą do swoich domów zbudowanych z połamanych kości. słońce świeci im w twarz. oślepia tak bardzo, że już nie widzą dokąd idą. zbaczają z ustalonej przeznaczonej trasy. rozpoczynają wędrówkę w nieznane. przemierzają niespenetrowane okolice własnej świadomości, aż docierają do miejsca, w którym następuje zwarcie i mózg eksploduje. rozerwany na setki malutkich kawałków, pokrywa wszystkie maski samochodów dookoła. dziewczyny o długich nogach i rzęsach sprzątają cały ten chlew i stawiają nagrobek z napisem "they were born and then they lived and then they died". i nikt nie zauważył, że chłopców już nie ma. nikt nie płakał, krzyczał, przeklinał i modlił się. dla nikogo nie był to koniec świata. nie powiedzieli o tym w telewizji, ani nawet nie napisali w brukowcu. to nie medialne, w końcu nikt nie lubi mieć brudnego wozu.

Brak komentarzy: