wtorek, 21 października 2008

rozdział 16

czekam przy telefonie. teraz już zadzwonię albo nie. poczekam chwilę. chwila stała się minutą. a minuta danutą. hej danka ulep mi ze śniegu bałwanka. ale śniegu nie ma. trudno. na dworze jest brudno. z tych odłamków niepotrzebnych, wydalonych wystrugaj mi chrząszcza. popędzę na nim przez galaktykę całą. drogą mleczną, oblaną czekoladą bajeczną. kolorowo. gwiazdy migoczą. tak migotki małe psotki. buszuję wśród planetoid. kometę za warkocz złapałam. przez przypadek go urwałam. teraz jest niepełnosprawna. dostanie zasiłek, rentę. ufundowaną przez władzę układu słonecznego. wszystkiego dobrego. do zdrowia wracaj międzygalaktycznego.
posucha. gram w klasy i skucha. kredę na chodniku rozmazałam. łzami się zalałam. dzieciom zabawę zepsułam. teraz biedna młoda polska do peceta usiąść musi. nowa gra chlopków skusi. era komputera mózg dzieciom wyżera. elokwencja społeczeństwa spada do zera. stop, koniec i basta. nauczymy dzieci piec ciasta. babeczki, serniki nawet korzenne pierniki. aukcję urządzimy, wykres dochodów sporządzimy. licząc pieniądze dobrze się sprawimy. sprawa kędzierzawa. zagmatwana lekko. light, fit, dietetycznie, niskokalorycznie. z sytuacji wybrnąć jednak sprawa prosta. dla fiskusa karton soku costa. łapówka niewinna, a znaczna i przy tym zdrowa. niemal jak woda bromowa. patrzy z politowaniem sowa. jednak oceniać prawo ma tylko krowa. silna i krzepka. karmi naród cały. chlebodawca nasz stały. koty na nią miauczały, ale w duchu się jej bały.

Brak komentarzy: